W MSZ pracuje 131 agentów - niezalezna.pl(foto. Tomasz Hamrat)
W kierowanym przez Radosława Sikorskiego resorcie pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL, a siedmiu kieruje polskimi placówkami dyplomatycznymi.
Tę szokującą informację podała podczas posiedzenia sejmowej komisji spraw zagranicznych wiceszefowa ministerstwa Grażyna Bernatowicz, za komuny autorka takich dzieł jak "Portugalska Partia Socjalistyczna wobec głównych problemów kraju" (i podpisująca w latach 70. i 80. swoje publikacje naukowe jako "Grażyna Bernatowicz-Bierut").
- Z przywoływanych przez media listy 237 pracowników (którzy przyznali się do współpracy) obecnie w MSZ zatrudnionych jest 131 osób - oświadczyła Bernatowicz.
Była szefowa MSZ Anna Fotyga (PiS) przyznała, że trudno usuwać z pracy osoby, które złożyły prawdziwe oświadczenia lustracyjne, jednak - jak mówiła - czym innym jest wysuwanie takich osób na wysokie stanowiska. Przypomniała, że zdarzyły się sytuacje, gdy mimo iż kandydat na ambasadora przyznawał się do współpracy, był pozytywnie opiniowany przez sejmową komisję, a później wysyłany na placówkę.
- Mnie się wydaje, że po 20 latach wolnej Polski stać nas na to, żeby nie mieć 7 ambasadorów, którzy wypełnili oświadczenie lustracyjne mówiące o współpracy ze służbami i dopuszczać ich do pełnego zakresu informacji niejawnych dotyczących RP - wtórował jej Krzysztof Szczerski (PiS).
Posłowie PiS złożyli wniosek o zamknięte posiedzenie w tej sprawie. Chcą, by szef MSZ Radosław Sikorski mógł na nim bez udziału mediów poinformować posłów o liczbie pracujących obecnie w dyplomacji byłych i obecnych współpracowników służb specjalnych.
Niedawno "Gazeta Polska" ujawniła gigantyczną aferę w konsulacie RP w Łucku, gdzie handlowano nielegalnie wizami, współpracując m.in. z ludźmi czerpiącymi korzyści z prostytucji. W proceder zamieszani byli właśnie dyplomaci z esbecką przeszłością.
za Niezalezna.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz